Po wylądowaniu w Shanghaju udaliśmy się autokarem w stronę Suzhou. W drodze był postój w małym miasteczku Luzhi – tylko 500 tys.mieszkańców. Samo centrum, które jest starym miastem, jest bardzo urocze. Stare zabudowania, po 2-3 piętra. Malutkie uliczki, kanałki, po których pływają gondole. Taką jedną gondolą miałam okazję się przepłynąć. Może nie jest to Wenecja, ale sympatycznie. Ciekawostka, bo gondolami sterują same kobiety. Na dodatek śpiewają w czasie płynięcia.
Docelowo dojechaliśmy do Suzhou. Również mające stare miasto z kanałami i uliczkami handlowymi z knajpkami małymi. Jedyną różnicą, jest to, że Suzhou ma 8 mln.mieszkańców – trochę większe. Oczywiście musieliśmy się wybrać wieczorem na te uliczki. Takie cukierkowe, jak z chińskiej bajeczki. Czerwone lampiony, stare domki z powywijanymi dachami, kanałki z łodeczkami. Ładny obrazek. Niestety o 22 zabawa się kończy i całe światło zostaje wyłączone.
Ciekawy jest także hotel – Suzhou Garden Hotel. Ponieważ miasto słynie z ogrodów, to i hotelu nie mogło go zabraknąć :)
Ciekawostki dnia:
- w Chinach trzeba uważać jak się idzie na proszoną kolację. Nie należy jeść na siłę do końca, bo Chińczyk będzie uważał, że podał za mało i da dokładkę, albo będzie mu strasznie głupio, że nie mógł nakarmić gościa. Lepiej jednak czegoś nie dojeść – tak politycznie
- przeciętny Chińczyk potrafi się upić butelką piwa – ekonomiczni są
- w Chinach ser zarówno biały jak i żółty uważany jest za coś niejadalnego. Takie sfermentowane mleko – czyli sera przez 3 tyg brak
- ciastka z wróżbą – każdy je zna z chińskich restauracji. Ale…..nie ejst to wymysł chiński i Chińczycy w ogóle nie wiedzą o co w tym chodzi. Zostały one wymyślone przez marketingowców w Soho w Nowym Jorku.
- w okolicach Suzhou wiele miasteczek ma takie małe kanałki i gondole - każde z nich łącznie z Suzhou pretenduje do miana wenecji Wschodu