Geoblog.pl    anklepa    Podróże    Chiny    Pekin - miasto kontrastów
Zwiń mapę
2012
11
wrz

Pekin - miasto kontrastów

 
Chiny
Chiny, Pekin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7232 km
 
11 września - ostatni dzień w Pekinie. Jak dowiedziałam się, że jest 11.09?! Z gazety i to chińskiej :) Nie żebym już umiała odczytać te znaczki - obrazek rozwalonych WTC był.

Jednak tym razem trochę się wyspałam, bo dopiero ok. południa autokar ruszał z hotelu. Pierwsze kroki na jedzenie - południe to druga pora karmienia u Chińczyków (pierwsze śniadanie ok.8). Restauracja oryginalna - Ujurska. Ujurowie to mniejszość narodowa gdzieś z północy Chin. Różnią się tym, że są mniej skośni i mają bardziej treściwie jedzenie.

Po jedzonku widzieliśmy Wat.....tzn nie tai Wat jak w Tajlandii, ale wszystko co ma w środku Buddę dla mnie jest Watem. Była to świątynia buddyzmu tybetańskiego. Zbudowana podobnie do chińskich budowli (na planie kwadratów), ale jednak dużo ładniejsza. Wewnątrz pawilonów chyba z 10 złotych buddziaków.
Plusem tego miejsca było to, że mama zaopatrzyła się w smoka :) i nie zawaha się go użyć :)

Drugi punkt dnia to Hutongi. Taka stara dzielnica Pekinu - tzn nie z czasów początków cesarstwa, ale mają po o 100 lat co jest sukcesem w tym kraju, że nie święte ani cesarskie a stoi. Porównałabym to do Żoliborza oficerskiego. Jednak nasz Żoliborz jest czysty, ułożony i zadbany. Tutaj........bajzel na każdym kroku. Nie martwią się, że coś się sypie. W domach i okolicach mają burdel na kółkach. Nie należę może do pedantów, ale ja bym tam nie wytrzymała. Każdy ma po ok 100-300m2, ale łazienka już wspólna na ulicy :/
Widać, że ludzie nie należą tam do bogatych, część z nich nawet stworzyła sobie taki namioty na ulicach i w nich śpi.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że te domki są bardzo drogie. Małe jednopiętrowe domki w centrum Pekinu - daje to ok. 1-2mln $ za taki do kapitalnego remontu i ok 3-4mln $ za odnowiony.

Zafundowałam sobie masaż stóp wraz z szybką diagnozą czy żyję. Masaż jak masaż. Diagnoza: przyszedł chiński lekarz, raczej starszej daty. Na szczęście z asystentką mówiącą po angielsku. Kilka pytań, obejrzał język, zbadał puls na obu rekach i stwierdził, że żyć będę ale poleca jakiś tam leki bo mam za niskie ciśnienie. Dostałam kartkę na co on jest gdybym go kupiła - ok jest na wyrównanie ciśnienia, ale też pomaga na kaca :) Niestety drogi był.

Kolacja - kaczka po pekińsku. Bo jak tu być w Pekinie i tego nie zjeść. Oczywiście okazało się, że nie ma to nic wspólnego z daniem podawanym w restauracjach chińskich w Polsce. Oryginalne danie składa się z: naleśnika (z wody i mąki), kaczki specjalnie hodowanej, upieczonej i pokrojonej na dokładnie 100 plasterków, każdy plasterek musi zawierać skórkę, tłuszczyk i mięso. Do tego sos (tajemnica szefa kuchni) o konsystencji czekolady gorącej oraz ogórek i por. To wszystko się zwija w naleśnika (wygląda trochę jak twister). Dobre polecam.

Ostatni punkt dnia to wizyta na dworcu zachodnim w Pekinie w celu pojechania wgłąb kraju.
Dworzec......hmmmmm. Wyobraźcie sobie wielkość Okęcia i monumentalność PKiNu. Robi wrażenie, a nie jest największy w Pekinie :)
Aby na dworzec wejść musiałam pokazać bilet i paszport. Ok prosto bo nie ma żuli w środku. To była pierwsza bramka. Druga to prześwietlenie całego bagażu i mnie i oczywiście pokazanie biletu. Aby wejść do odpowiedniej poczekalni musiałam pokazać bilet.....aby z niej wyjść na peron musiałam pokazać bilet. Na koniec aby wejść do wagonu musiałam pokazać bilet.......ale już w pociągu konduktor nie istnieje :)
Sam dworzec - 13 peronów, na każdym 2 tory. Pociągi po ok 20 wagonów. Zarówno pospieszne (jeżdżące "tylko" 150km/h) jak i expresy (350km/h).
Moja ciuchcia była pospieszna. Są 4 klasy. 4- twarde siedzące, 3- miękkie siedzące, 2- twarde leżące, 1-miękkie leżące. My na burżuja w klasie 1-szej :) Pociąg ma do przebycia ponad 1000km i robi to w.....8h :)


Ciekawostki dnia:
- kolejny dzień nie widziałam słońca z powodu smogu
- Chińczycy mają dar do nie mycia szyb w oknach w domach. Wszystkie są równo zasyfione i nic już chyba przez nie nie widać.
- w Chinach rośnie odsetek przemocy w rodzinie - tylko, że tutaj żony biją mężów
- wesele Chińczyków zaczyna się ok 17, a kończy o 22. Goście są po prostu wypraszani z restauracji
- największy komplement dla kobiety " Kobieta jest tak piękna, że kwiaty więdną a gęsi spadają"


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
tealover
tealover - 2012-09-18 10:01
to ja zjadłam inną kaczkę :)
moja była pokrojona na 6 kawałków i z morelowym sosem podanym na miseczce obok
http://tealover.geoblog.pl/zdjecie/582258/kaczusia-po-pekinsku-a-obok-smazone-pierogi-z-krewetkami
:)
bajka!
 
 
zwiedziła 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 18 wpisów18 20 komentarzy20 271 zdjęć271 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
07.09.2012 - 23.09.2012