Krótkie podsumowanie dnia:
- wylądowaliśmy 6:30 czasu miejscowego (UTC+8) - w stosunku do Polski mam tutaj +6h
- lotnisko w Pekinie jest ogromniaste. Sam fakt, że wychodzi się z rękawa po 300m jest odprawa paszportowa, to potem jedzie się taką ciuchcią a'la metro 3minuty (jedna stacja metra w wawie) do strefy odbioru bagażu
- Pekin też jest nie mały (ok 15mln człowieków)
- widziane dziś: panorama miasta, w tym Zakazanego Miasta ze Wzgórza Węglowego; kompleks Świątyni Nieba (300 hektarów = 2h chodzenia :P)
- popołudnie jest bez planów zwiedzania, muszę się w końcu doprowadzić do stanu życia. Jedynie ruszę się na drugą stronę ulicy po jakieś picie i owoce.
Tradycyjnie zmiana czasu daje w kość, dlatego aby szybko się pozbyć problemu muszę wytrzymać jeszcze min.5h bez spania (przez ostatnie 24h spałam 2h w samolocie, co i tak jest sukcesem, bo jak wiadomo w klasie ekonomicznej wygodnie nie bywa).
Ciekawostki zasłyszane / zauważone dziś:
- Chińczycy chyba nie posiadają genu, który odpowiada za stanie w kolejkach. Jak taki widzi kolejkę to ją skrzętnie omija i wpycha się na początek. Nie, że jeden tak zrobił, wszyscy....
- Chińczycy są straszliwie głośni - a tata twierdzi, że to ja krzyczę :)
- podobno miejscowy alkohol jest obrzydliwy - smak i zapach można porównać do skrzyżowania denaturatu z wodą kolońską. Znajomi przewodniczki, Polacy, w pięciu nie byli w stanie zmęczyć połówki w wieczór :)
- kierowcy nie uznają kierunkowskazów, lusterek i innych przydatnych funkcji samochodu. Jedyna, którą używają to klakson !
- w całym Pekinie jest 5mln samochodów - całkiem sporo, choć korków nie widziałam
- w Pekinie można dostać mandat za przekroczenie prędkości jadąc rowerem. Znaków nie ma, ale standardowy Chińczyk się wlecze, w porównaniu do normalnie jadącego europejczyka. Zatem jadąc normalnie narażamy się na niezadowolenie policjantów z powodu zagrożenia bezpieczeństwa ruchu.
Na razie tyle, teraz fotki :)